20. Poznań Maraton im. Macieja Frankiewicza

Poniżej ciekawy tekst o walce Macieja (Kipruto) z królewskim dystansem.

Kilka słów wstępu. Po biegu w Bolewicach i uzyskaniu niemalże trzeci raz takiego samego wyniku (Maniacka 45:50 / Zbąszynek 45:48 / Bolewice 46:00) podjąłem decyzję, że głównym celem biegowym w tym roku dla mnie będzie Poznański Maraton. A co za tym idzie, poprawienie zyciowki z zeszłego roku (4.05:19). Marzyło się złamanie bariery 4godzin. Po Wingsie wydawało się to bardzo realne 25km w 2h07min.
Znalazlem plan treningowy, przeanalizowałem z naszym specjalista w tej kwestii Tomkiem Z. I byłem pełen nadziei. Wymyśliłem sobie ze ruszę na 3.45 i będę tak długo trzymał to tempo ile się da. Kryzys przyjdzie i tak, a wyrobię sobie bezpieczny zapas, żeby skończyć marszobiegiem przed upłynieciem 4h. No kurde złoty plan sobie myślałem ???? tygodnie mijały a mi się ciągle wydawało że jeszcze dużo czasu. Zbliżał się maraton i... Termin porodu mojej córeczki... Nie było czasu na nic. Zrobiłem 4 wybiegania we wrześniu i wiedziałem że "złoty plan" nie wypali.
Na początku października urodziła się Miśka... Musiała zostać tydzień w szpitalu, zapalenie płuc. Dojazdy z pracy do szpitala, powroty późnym wieczorem nie pozwoliły zbytnio potrenowac. Michalina wróciła do domu po tygodniu i ja się rozchorowalem. Środa, 4dni do startu a ja się zastanawiam czy w ogóle startować. Nie mialem nic do stracenia. Jadę w niedziele powalczyć sam ze sobą.

Wyjeżdżamy z Ekipą z BEROTU +Hubert Kawa, atmosfera wesoła, do głowy nie dociera że za kilka chwil będzie meczarnia. Zajezadzamy do Poznania, ja z Piotrem ciśnie y na targi bo stary za godzinę. Słuchać znajomy głos spikera, tak to Roman Tobola(najlepsza spikerska szkoła). Każdy bieg z nim jest zupełnie inny.
Przebieram się... Single czy krotki rekawek? Plecak z wodą czy nie? A może rękawki?! W głowie pustka. Kur... 20min do startu:D biorę plecak i krótki rękaw. Zdaje cały tabun do depozytu. Idę w strefę, zagubiony jakiś. Nikogo znajomego... Eh. Są filoefotwe koszulki. HONDA! szybka wymiana zdań. Życzymy sobie powodzenia. Cel mamy ten sam. Skończyć under 4h. Ale ona ciśnie z pejsami, ja chce biec po 5.30 tak długo jak się tylko da. Startujemy.
Na 5km mijam się z Piotrem, on już na 7km. Ten to epe myślę, ale skupiam się na sobie. Tempomat nastawiony. Jakoś szybko minęło kolejne 5km. Czas na żel. I jedziemy dalej, mam plecak nie zabija się o wodę. Park Solacki mijam Aśkę G, zbijamy piatke. Kolejna piątka utrzymana w tempie. Zbliżamy się do środki i już jest ciężej długa prosta i widać solidny podbieg. Słonko już grzeje. Pierwsze osoby maszeruja. Tętno mi wzrasta do 170...kurde dużo myślę. W głowie byle wybiec z Malty...połówke robię w tempie. Jest Malta... Mam wrażenie że biegniemy w sierpniu. Gorąc level max. Patrzę na tętno 181, poprawiam zegarek... Sprawdzam, po chwili no kurka to samo. Co teraz? Za dużo? Chyba tak...nogi chcą, głowa też, ale pompka za szybko pompuje... Trudna decyzja... Robię gallawaya. Przy drugim marszu wyprzedza mnie cała szarancza ludzi na 4h. Jest Honda. Krzyczy "dawaj z nami". Nawet gdybym chciał to nie jestem wstanie wbić się w tą karawane. Myślę sobie, ja już popłynąłem, niech się Hondzie uda. 250m marszu, 750m biegu-tak mam plan. Realizuje. Jak biegnę znowu 180 tętna. Wybiegam z Malty i zastanawiam się gdzie Ci moi kolarze co mieli mnie wspierać... Pewnie na Piotra pracują, i dobrze. Znowu podbieg. Mijam Honde, mówi że od 10km żołądek boli coraz bardziej. Ja biegnę dalej swoją dziwna metoda. 30km szybki telefon do żony że się spóźnię na obiad, ale wszystko ok. Kawałek dalej leży koleś, króplówka... Masakra. 500m dalej następny. Myślę sobie ze dobrze, że zdecydowałem się na spacerek od Malty. Na 33km kolejna kartka na sygnale. Kolarzy ciągle nie widać. Jedziemy dalej. Hetmańska, znowu pod górkę, przemaszeruje więcej niz 250m. Jest znwou Aśka, z czekoladą. Proponuję kostkę, więc biorę chyba 5,pycha:)nie no chyba w 4.30 zdążę... Jest Orlen po lewej, więc zaraz stadion i 3km do końca beda. Słyszę znajome wuwuzele:D nie wierzę, jest moje wsparcie. Wreszcie ich widzę, oni mnie też. Jarek podbiega z czekoladą, ale pogardzilem. Tomek K.decyduje się na przebiezke że mną, dostaję pepsi od niego. Mijamy tablice 39km. Tomek krzyczy, "dawaj Lopez, jeszcze tylko 2km!!!" myślę sobie... Yyy nie no spoko, ciężko im się pewnie tak kibicuje, mógł się pomylić ????". Do mety już się dokulalem na spokoju, jeszcze do kilku fotek zapozowałem. Wybiegam na metę 4h 28min 12sek. Wynik już nie ważny, fajny ten maraton był, nie miałem zbytnio czym się zmęczyć. Kiepsko wyszło, no cóż... Może za rok:)

Podsumowując. Plan był ambitny, ale życie trochę zweryfikowało przygotowania, czego nie żałuję. Większość z Was wie, jak to jest z 3 tygodniowym dzieckiem w domu.
Spałem 5h przed startem a bieglem 4h30min, nie mogło być dobrze. Wiedziałem, że nie jestem przygotowany, ale nie wiedziałem że aż tak bardzo nieprzygotowany. A może gorszy dzień, a może to ta pogoda, a może za rok złamie te 4h:)
Chcialbym podziękować Pasji Sportu za możliwość udziału i reprezentowania barw w maratonie.


Pozdrawiam Lopez Kipruto